A więc zbliża się koniec, jeżeli chodzi o moją ukochaną gejszę. Męczyłam się z nią i męczyłam, ale to męczenie to przecież tak naprawdę sama kwintesencja haftowania :) Czekam na dwa kolory - różowy i ciemnoniebieski, żeby móc postawić ostatnie krzyżyki i dokończyć kontury, co by to panienka nabrała wyrazu.
Oczywiście, haftowałam całe wieki (a przynajmniej takie odczucie miałam) te odcienie żółtego na dole kimona. I kiedy już zostało mi raptem z dziesięć krzyżyków do zakończenia tego żółtego szaleństwa, zabrakło mi muliny w tym konkretnym odcieniu. Przez sekundę wkurzyłam się: złośliwość rzeczy martwych - to ja zamówiłam brakujące kolory, a tu jeszcze na sam koniec jeden kolor znikł! Ale potem pomyślałam sobie: trudno, wypełnię tą mini lukę tym, co zostało, domawiać koloru już nie będę. I tak też zrobiłam. Może nie jest idealnie ze wzorem, ale też nie wpływa w żaden sposób na efekt końcowy. Na tą chwilę brakuje kilku krzyżyków i konturów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz