Nie po drodze mi z tym koniem. Miałam ostatnio raptem trzy wieczory, które mogłam poświęcić na haftowanie. No to wzięłam konia - wszakże termin zbliża się nieubłaganie. Wyszywam sobie spokojnie kolejne krzyżyki (po raz drugi te same). Parkuje sobie nitki. Coraz lepiej mi idzie. Grzywa rośnie sobie dość szybko. Okazuje się, że nie taki koń straszny jak go namalowałam (czy też nahaftowałam). Skreślam kolejne krzyżyki na schemacie. Panie i Panowie: kończę pierwszą stronę w dwa wieczory. Tadam!
Ale! Oczywiście: BŁĄD! Moja mądra głowa biorąc się za konia w drugi wieczór, źle policzyła miejsce, w którym powinna zacząć haftować. I takim oto cudem, część konia została wyhaftowana nie w tym miejscu co trzeba, czyli przesunęłam część grzywy o dwa miejsca w prawo. I co tu zrobić? Siedziałam i główkowałam. No i wyszło mi, że jak tak zostawię, to koń w efekcie wyjdzie przecież krzywo i pokracznie. Więc, cóż było zrobić? Trzeba było pruć.
Wyprułam. Załamałam ręce. Trzeci wieczór poświęciłam na nadgonienie tego, co musiałam wypruć. Jest źle. Z koniem się nie dogaduję (a przecież prawdzie, żywe konie kocham). Co zrobić? Z chęcią bym rzuciła haft w kąt. Ale koń się sam nie dokończy, nie oprawi i nie wręczy się w podzięce za dobre serce. Więc, trzeba znów wziąć konia na tamborek i stawiać kolejne krzyżyki. Mam nadzieję, że to już ostatni błąd. Mam nadzieję, ze kolejne kilkanaście stron poleci szybko, bezbłędnie.
Tak było ostatnio |
Obecnie |
Gdyby nie błąd, już byłoby zdecydowanie więcej. A tak. Nie po drodze nam. Zdecydowanie nie nie po drodze.
***
W ogóle chciałabym Wam podziękować za doping, za miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy. Szczególnie, że z Koniem jest, jak jest. Dziękuję za doping i wiarę. Dziękuję też za cierpliwość co do mojej monotematyczności nie tylko haftów (Afrykanka, Koń), ale również co do monotematyczności czarnej kanwy. Przyznaję: to przypadek, że oba hafty są na czarnej kanwie, co do której się przekonałam. Nie stwarza mi już problemów, tak jak na początku. W każdym razie, dziękuję Wam za to, że jesteście.
***
Bardzo Ci współczuję, też kiedyś miałam taki haft co kompletnie mi nie szedł:-( Po trudach udało mi się go skończyć, Tobie też się uda i koń będzie piękny:-) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiesz co...to co z trudem zdobyte (czytaj: wyhaftowane) na pewno przyniesie oszałamiający efekt końcowy. Jestem tego pewna. I mocno trzymam kciuki, żeby to Twoje zacięcie co do konia Cię nie opuściło;-)
OdpowiedzUsuńJa też myślę, że nie można się zniechęcać :) Czarna kanwa jest wymagająca, ale za to efekt będzie oszałamiający!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki. Sama walczę na czarnej kanwie i już nie mogę, ale muszę. Tobie też się uda:)
OdpowiedzUsuńnie poddawaj sie, idzie ci super, tez ostatnio prułam wróżki Head ... masakra... goń do przodu :)
OdpowiedzUsuńAch, tak to już jest, jak się chce, aby haft był idealny...
OdpowiedzUsuńEfekt końcowy z pewnością wynagrodzi wszystkie trudy :)
Dzielna z Ciebie kobieta :) Nie znoszę pruć haftu, nawet gdy w grę wchodzi tylko kilka krzyżyków. Kibicuję dalej, nie poddawj się :)
OdpowiedzUsuńOj kochana wiem co to znaczy, kilka razy prułam anioła. W niektórych miejscach już nawet nie próbowałam ich naprawiać bo nie dałabym rady, ponieważ nie haftuję parkowaniem tylko kolorami, a jak kolory są bardzo podobne nie sposób potem wypruć ten właściwy nie uszkadzając pozostałych. Ale... chyba nikt się nie zorientował. Trzymam kciuki!! Jak wiesz koń sam się nie wyhaftuje, więc do dzieła :)))) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńsuper tempo :) nawet się nie obejrzysz i będzie skończony :)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię prucia. Mam nadzieję, że efekt końcowy wynagrodzi Ci te wszystkie przejścia z koniem. Na Twojego maila jeszcze nie odpisałam bo cały czas się zastanawiam nad tymi pytaniami ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za cierpliwość. Jak byłam zmuszona do prucia dość dużego kawałka wyhafconego schematu, to nie miałam potem serca do niego wrócić i chyba ze dwa lata leżał jako Ufok, zanim nie wyrzuciłam go do kosza. Dlatego trzymam kciuki za Ciebie - mam nadzieję, że dasz radę :)
OdpowiedzUsuńTym samym potwierdza się powiedzenie, że nie ma się co z koniem kopać :D
OdpowiedzUsuńŻyczę cierpliwości w tych zmaganiach :)