Wiem, zrobiłam się i nudna, i przewidywalna, i niesystematyczna zarówno w hafcie, jak i w blogowaniu. Jednak są cztery przyczyny tego marnego stanu rzeczy. Po pierwsze, koń mnie stopuje i zbliżający się termin urodzin/imienin: czerwiec/lipiec. Bardzo zależy mi na skończeniu tego konia i na podarowaniu go w ręce pewnej dobrej osoby. Jednakże, jak same wiecie: nie po drodze nam. Po drugie, mam w domu mini szpital: mąż smarka, tato jest po poważnej operacji z powikłaniami, a ja sama rozłożona zostałam przez przeziębione oskrzela. Po trzecie, wymieniamy ogrodzenie i bramę, a jak wiecie gdy są robotnicy i jakiekolwiek remonty, to nie ma czasu. No i po czwarte, zbliżająca się sesja na doktoracie i egzaminu. Zatem, wybaczcie mi nie tylko monotematyczność, ale i niewielką aktywność ostatnio. Nie składa mi się nic póki co. Niemniej jednak, nie przyszłam tu narzekać (no może troszeczkę :)), a pokazać Wam, że żyję, że pamiętam, że coś tam haftuję.
Marzy mi się odskocznia: jakiś kolorowy haft, albo przynajmniej powrót do soczystych kolorów Afrykanki. Aby nie kusić losu, schowałam wszystkie hafty do szuflady. Został tylko koń. Nie ma czasu na opierdzielanie się i marudzenie i w ogóle. Skupiam się na koniu, na Lancelocie (jak go sobie nazwałam). Idzie jak po grudzie, ale idzie i to najważniejsze.
Coraz lepiej wychodzi mi też parkowanie. Chociaż uważam, że parkowanie najlepiej jednak wychodzi na krośnie. Nie mam krosna, ale przynajmniej tak mi się wydaje. Albo chociaż na tamborku, który posiada stojak, czy rączkę, czy jak to się tam nazywa. Przeszkadzają mi plątające się po brzuchu nitki (bo zazwyczaj haftuje zwinięta w fotelu, rzucając okiem na ekran monitora, gdzie leci serial). Po drugie, trzymanie tamborka i ciągłe zmienianie igieł jest dość uporczywe i niewygodne. Sama metoda wydaje mi się coraz lepsza. Przynajmniej jeżeli chodzi o konia, gdzie nie ma płatów, grup kolorów, a jedynie pojedyncze kolorki i straszne piksele. Póki co nie wyobrażam sobie jednak parkowania np. przy Afrykance. Ale kto mnie tam wie, co wymyślę.
W każdym razie podziwiajcie nędzne postępy:
Tak było |
A tak jest teraz |
Postęp marnawy. Myślałam, że w tym tygodniu skończę kolejną stronę, ale się nie zanosi na to niestety. Nie wiem, doprawdy nie wiem, jak ja się wyrobię i jak Was nie zanudzę na śmierć. Coś wymyślę, a Wam serdecznie dziękuję za doping i ciepłe słowa - przydają się, szczególnie wtedy, kiedy mam ochotę rzucić tamborkiem o ziemię :)
Pozdrawiam Was wiosennie ;)
Trzymam kciuki za szybkie ukończenie, będzie piękny haft:) miłego weekendu, pozdrawiam słonecznie:)
OdpowiedzUsuńKrzyżyki piękne, równiutkie!
OdpowiedzUsuńGdy będzie bliżej terminu, na pewno uruchomisz turbo-igiełkę i prezent będzie na czas :-)
Trzymam kciuki, pozdrawiam cieplutko ☺
Tak, parkowanie na krośnie to jest inna jakość niż parkowanie na tamborku. Mam porównanie, zaczynałam od tamborka, w połowie haftu przesiadłam się na krosno. Różnica jest przede wszystkim ze względu na ilość miejsca do wbicia igieł. Na krośnie bezproblemowo umiem też zaczynać i kończyć po prawej stronie, na nawet dużym tamborku momentalnie robił się burdel. Naprawdę polecam wygospodarowanie kasy i miejsca na krosno jeśli lubisz duże hafty.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa to zawsze mówię, że najważniejsze jest to, że w całym tym natłoku spraw jest choć o kilka kryzyków do przodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrówka życzę:-)
Dopiero mamy początek maja, więc masz jeszcze trochę czasu wyszycie na tego konia,a jak wróci Ci zdrowie to i krzyżyków będzie szybciej przybywać:-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie:-)
Nie jest tak źle. Najważniejsze, że coś przybywa i trzymam kciuki żebyś się wyrobiła :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko powoli wraca u Ciebie do normy i za niedługo nie będzie żadnego z czterech "powodów" :).