Podchodziłam jak kot do jeża. Ale podeszłam i len nie jest straszny! Trochę sprawia kłopotów - nie wprawione oko i umysł nie zawsze wiedzą, gdzie igłę wbić. No i czasami trzeba odpruć i znów zrobić. Ale! Nie jest źle! Co więcej, jest całkiem, a całkiem przyjemnie :)
A więc takie moje spostrzeżenia dotyczące lnu:
- Len jest bardzo miłym materiałem w dotyku i krzyżyki prezentują się na nim ślicznie. Fakt, nie wszystkie są równe, ale to też jeszcze wina średnich umiejętności hafciarskich.
- Trudno się go na tamborek naciąga, żeby było w miarę równo.
- Poza tym chyba mam za dużą igłę, albo za mocno ściągam mulinę, bo dość duże oczka zostają. Mam nadzieję, że po praniu len wróci w miarę na swoje miejsce i nie będzie straszył "dziurami", a jedynie będzie pięknie się prezentował.
- Efekt haftu (mimo tak niewielkiego skrawka) według mnie jest prześliczny. Okazuje się prawdą, że len jest idealny na samplery i hafty bez tła.
To takie krótkie spostrzeżenia po pierwszych doświadczeniach z lnem. Jestem zauroczona nim oraz samym samplerem. Coś czuję w kościach, że będzie piękny. Nawet się zastanawiam, czy swoją pamiątkę ślubną nie wyhaftować i nie powiesić. Fakt, jesteśmy dwa lata po ślubie. No ale dwa lata temu nie wiedziałam, że istnieje tak piękny wzór, a nawet nie haftowałam jeszcze. Zobaczę, ale coś mi się wydaję, że i ja się pokuszę na ten cudowny wzór. A teraz zapraszam Was do zobaczenia moich zmagań z lnem:
Zdjęcie samego górnego paska zrobione zostało wieczorem - stąd ta średnia jakość i inny wygląd lnu. Reszta zdjęć zrobiona została w dzień i oddaje w sumie kolor samego lnu.
Jak widzicie, wyhaftowałam niewiele - brak czasu. No i koń, oczywiście. Teraz wracam do konia, jest jednak priorytetem. Chociaż tęsknie rzucam okiem na sampler. To taka cudowna odmiana po szaroburym koniu. Te piękne, pastelowe kolory i delikatność zachęcają i wołają: "zostaw bure kolory konia, weź nas!". Ale! Jestem twarda babka: nie dam się omamić :) Koń musi zostać zrobiony. Choć przyznam szczerze, że chyba jednak nie zdążę. Zobaczymy.
A Wam kochani, życzę wspaniałego, pięknego dnia.
A Wam kochani, życzę wspaniałego, pięknego dnia.
U mnie za duże oczka zawsze są objawem zbyt mocnego ściągnięcia muliny. Powstają nawet przy zbyt cienkiej igle, która przelatuje przez tkaninę.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, nie taki len straszny ☺
OdpowiedzUsuńPięknie xxx się na nim prezentuje, będzie super pamiątka!!!♥
Zapowiada się pięknie....len to wspaniały materiał do haftu:)
OdpowiedzUsuńTez powoli jakos juz wiecej prac staram się na lnie. Roznym. Jest to cudny material. Ucze się, ale efekty sa super.. Powodzenia, bo powstanie piękny haft!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że spróbowałaś :)
OdpowiedzUsuńZ każdym x będzie coraz łatwiej i piękniej!
Pozdrawiam ☺
Miałam podobne przejścia, ale rzeczywiście, na lnie jest efekt!:)
OdpowiedzUsuńZdolna z Ciebie dziewczyna, skoro Twoje oczy dają radę z czarną kanwą to do lnu też szybko przywykną:-))) Z niecierpliwością będę czekać na dalsze relacje i cieplutko pozdrawiam:-))
OdpowiedzUsuńPodziwiam te lniane początki. Wyglądają świetnie. Ja się dopiero przymierzam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Ja jeszcze nie miałam odwagi zabrać się za haftowanie na lnie. Mam nadzieję, że kiedyś, to nastąpi :).
OdpowiedzUsuńSampler będzie się pięknie prezentował :).
Trzymam kciuki za konia.
Myślę, że z czasem będzie prezentował się pięknie. Już widać interesujący zarys dzieła :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Slicznie sie wylania :-) Kolor lnu jest super :-)
OdpowiedzUsuńzapowiada się piękny hafcik :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego warto spróbować ;)
OdpowiedzUsuń