> Mulinowanie i inne wariactwa: Forever & Always (1)

niedziela, 22 maja 2016

Forever & Always (1)

Podchodziłam jak kot do jeża. Ale podeszłam i len nie jest straszny! Trochę sprawia kłopotów - nie wprawione oko i umysł nie zawsze wiedzą, gdzie igłę wbić. No i czasami trzeba odpruć i znów zrobić. Ale! Nie jest źle! Co więcej, jest całkiem, a całkiem przyjemnie :) 
A więc takie moje spostrzeżenia dotyczące lnu:
  1. Len jest bardzo miłym materiałem w dotyku i krzyżyki prezentują się na nim ślicznie. Fakt, nie wszystkie są równe, ale to też jeszcze wina średnich umiejętności hafciarskich.
  2. Trudno się go na tamborek naciąga, żeby było w miarę równo.
  3. Poza tym chyba mam za dużą igłę, albo za mocno ściągam mulinę, bo dość duże oczka zostają. Mam nadzieję, że po praniu len wróci w miarę na swoje miejsce i nie będzie straszył "dziurami", a jedynie będzie pięknie się prezentował.
  4. Efekt haftu (mimo tak niewielkiego skrawka) według mnie jest prześliczny. Okazuje się prawdą, że len jest idealny na samplery i hafty bez tła.
To takie krótkie spostrzeżenia po pierwszych doświadczeniach z lnem.  Jestem zauroczona nim oraz samym samplerem. Coś czuję w kościach, że będzie piękny. Nawet się zastanawiam, czy swoją pamiątkę ślubną nie wyhaftować i nie powiesić. Fakt, jesteśmy dwa lata po ślubie. No ale dwa lata temu nie wiedziałam, że istnieje tak piękny wzór, a nawet nie haftowałam jeszcze. Zobaczę, ale coś mi się wydaję, że i ja się pokuszę na ten cudowny wzór. A teraz zapraszam Was do zobaczenia moich zmagań z lnem:






Zdjęcie samego górnego paska zrobione zostało wieczorem - stąd ta średnia jakość i inny wygląd lnu. Reszta zdjęć zrobiona została w dzień i oddaje w sumie kolor samego lnu.
Jak widzicie, wyhaftowałam niewiele - brak czasu. No i koń, oczywiście. Teraz wracam do konia, jest jednak priorytetem. Chociaż tęsknie rzucam okiem na sampler. To taka cudowna odmiana po szaroburym koniu. Te piękne, pastelowe kolory i delikatność zachęcają i wołają: "zostaw bure kolory konia, weź nas!". Ale! Jestem twarda babka: nie dam się omamić :) Koń musi zostać zrobiony. Choć przyznam szczerze, że chyba jednak nie zdążę. Zobaczymy.
A Wam kochani, życzę wspaniałego, pięknego dnia. 

13 komentarzy:

  1. U mnie za duże oczka zawsze są objawem zbyt mocnego ściągnięcia muliny. Powstają nawet przy zbyt cienkiej igle, która przelatuje przez tkaninę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz, nie taki len straszny ☺
    Pięknie xxx się na nim prezentuje, będzie super pamiątka!!!♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się pięknie....len to wspaniały materiał do haftu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez powoli jakos juz wiecej prac staram się na lnie. Roznym. Jest to cudny material. Ucze się, ale efekty sa super.. Powodzenia, bo powstanie piękny haft!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że spróbowałaś :)
    Z każdym x będzie coraz łatwiej i piękniej!
    Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam podobne przejścia, ale rzeczywiście, na lnie jest efekt!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdolna z Ciebie dziewczyna, skoro Twoje oczy dają radę z czarną kanwą to do lnu też szybko przywykną:-))) Z niecierpliwością będę czekać na dalsze relacje i cieplutko pozdrawiam:-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam te lniane początki. Wyglądają świetnie. Ja się dopiero przymierzam.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jeszcze nie miałam odwagi zabrać się za haftowanie na lnie. Mam nadzieję, że kiedyś, to nastąpi :).

    Sampler będzie się pięknie prezentował :).

    Trzymam kciuki za konia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że z czasem będzie prezentował się pięknie. Już widać interesujący zarys dzieła :))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Slicznie sie wylania :-) Kolor lnu jest super :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. zapowiada się piękny hafcik :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...