Witajcie w ten zimowy dzień!
Dzisiaj zawitała do mnie Pani Zima. Nie to, że jej nie lubię, ale ... no dobra, nie lubię. W każdym razie za oknem śnieg i zimno, a ja przychodzę do Was z kolejnym albumem i odrobiną narzekań. Tak, narzekań. Kto nie ma dzisiaj ochoty na narzekanie, może ze spokojnym sumieniem ominąć ten post.
A więc zaczynajmy. Zrobiłam ostatnio album i miałam Wam go nie pokazywać, bo średnio wyszedł. Ale! Stwierdziłam, że każde nasze potknięcia i błędy to nie tylko dla nas nauczka, ale może i komuś się przydadzą. Więc podzielę się z Wami moimi małymi błędami. Jednak należy zacząć od początku. Wszakże za wszystkimi błędami stoi jakaś historia. Zawsze jest jakaś historia. Więc zacznę od opowiedzenia Wam krótkiej historii tego albumu.
Jakiś czas temu była u mnie rodzina, a mianowicie dwie siostry cioteczne. Rzadko się widujemy, ale jak już się widujemy to ciężko się nagadać. W każdym razie pokazałam im mój ostatni album i spodobał się im zarówno sam album, jak i pomysł na takie przechowywania wspomnień. Poprosiły mnie o zrobienie takiego albumu, kiedyś tam, przy okazji, w nieokreślonej przyszłości. Okazji mam mało do robienia albumów, oraz spotkań z nimi. Zatem, na jakiś czas temat uśpił się w mojej świadomości. Ale! Nie tak dawno temu byłam w Warszawie na kilka chwil. Będąc tam odwiedziłam Tk Maxx, gdzie było trochę rzeczy do scrapbookingu. Wśród nich znalazłam wielki notes papierów Recollections Paper. Oczywiście zachwyciłam się nimi, bo wzory bardzo ładne, abstrakcyjne. No i ta cena: 45 złoty za 180 stron papieru. Tak, 180 stron, w tym 60 wzorów! Po prostu bajka. Wróciłam do domu z papierami i postanowieniem zrobienia albumów dla moich sióstr ciotecznych.
Oczywiście zabrałam się za cięcie, klejenie, docinanie, ozdabianie. No i pojawiły się dwa zasadnicze problemy! Po pierwsze i najważniejsze: papier ten jest bardzo cienki i niezwykle chłonny na klej. Po sklejeniu albumu, karty się po prostu pomarszczyły w dość brzydki sposób. Nie mogę dać na prezent pomarszczonego albumu. No i po drugie, mniej ważne i dyskusyjne: średnio odnalazłam się w abstrakcyjnych, niezwykle kolorowych wzorach. Choć jak mówię, kto co lubi i jak lubi.
Drugi album nie powstał, bo się zezłościłam i zniechęciłam lekko. Miało być pięknie. Wyszło średnio. Album zostaje u nas. Na pewno go wykleję naszymi zdjęciami. Wszak szkoda pracy, no i nie ma wielkiej tragedii. A dla sióstr będę musiała zrobić od nowa albumy i podejść ten papier w inny sposób. Już nawet wiem jaki. W każdym razie póki co, odechciało mi się robienia albumów. Ale! Popatrzcie sami i oceńcie:
Album mocno pomarszczony zostaje z nami, a ja mam nauczkę: kupować papiery o większej gramaturze :)
No a poza tym w sekrecie przyznam się, że Wena wróciła i pokochała Afrykankę, która rośnie w oczach i ma już całą twarz :) Ale o tym w następnym poście! :)
***
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne komentarze, za tyle ciepłych i wspaniałych słów o mnie i do mnie. Bez Was nie byłoby mnie tutaj i nie miałoby to większego sensu. Cieszę się, że możemy się poznawać bliżej :)
Witam serdecznie nowe obserwatorki: Joanna Najduk, Patrycja Mandrosa, Ula K., Anna Kalińska, A-lenka, Magda oraz Agnieszka Rygielska. Czujcie się jak u siebie. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam - staram się być jak najbardziej na bieżąco. Jeżeli kogoś pominęłam, krzyczeć :)
Życzę Wam udanego tygodnia i ślę gorące uściski :)
PS Pisarką raczej już nie będę, ale dziękuje wszystkim tym, którym podoba się moja zabawa słowem. To dla mnie naprawdę dużo znaczy, dziękuję :)