Witajcie Kochani!
Jestem, żyję, funkcjonuję. Fakt, trochę na zwolnionych obrotach, ale jednak. Coś tam dłubię w fuksjach, ale nie na tyle, by Wam jeszcze pokazać. Coś tam się roi w głowie jakiś album, ale jeszcze nie ruszony. Wszystko na jutro, wszystko odkładam, przekładam, oddalam.
Niemniej jednak jeszcze w tamtym roku zapisałam się na TUSAL do Hanulka. Zasady zabawy proste: wszystkie hafciarskie skrawki skrzętnie chowamy do ozdobionego słoiczka i co nów pokazujemy nasz słoiczek światu. Prostszego i milszego sposobu na zabawę chyba nie ma :) Dlatego też przychodzę do Was z moim słoikiem, w którym znalazło się trochę resztek mulin zarówno z Gnomka, jak i z Fuksji. Słoik jak widzicie już jest ozdobiony. Przyznaję mój brak energii nie napędza mnie bardzo kreatywnie, więc słoik ozdobiłam, ale żeby powalał, to zdecydowanie nie. Słoiczek zamykany, zachomikowany po zapachowej świeczce. Ozdobiony jako tako - dziewczyny w tamtej edycji podniosły wysoko poprzeczkę, więc w tej pewnie będą jeszcze piękniejsze te słoiki. Nie jest za duży, ale też nie za mały - wydaje się być w sam raz. A oto pierwsza zimowa, tusalowa odsłona:
Jak widzicie, to również moja pierwsza sesja plenerowa :) Staram się jak mogę, choć fotografem na pewno nie będę :)
***
Chciałam Wam pięknie podziękować wszystkim i każdemu z osobna za wszelkie wspaniałe komentarze, podpowiedzi, porady. Za to, że jesteście zaglądacie, komentujecie, że chce się Wam w ogóle. Gdybym mogła, wyściskałabym każdego z Was! :) Dziękuję, bo naprawdę napędzacie mnie, dajecie radość i chęć do działania, do odkrywania, do tworzenia.
Wśród mieszkańców bloga witam najserdeczniej: Anja oraz Bea Factura - czujcie się Dziewczyny jak u siebie :)