> Mulinowanie i inne wariactwa: kwietnia 2016

wtorek, 26 kwietnia 2016

Koń 2.0 (2)

Nie po drodze mi z tym koniem. Miałam ostatnio raptem trzy wieczory, które mogłam poświęcić na haftowanie. No to wzięłam konia - wszakże termin zbliża się nieubłaganie. Wyszywam sobie spokojnie kolejne krzyżyki (po raz drugi te same). Parkuje sobie nitki. Coraz lepiej mi idzie. Grzywa rośnie sobie dość szybko. Okazuje się, że nie taki koń straszny jak go namalowałam (czy też nahaftowałam). Skreślam kolejne krzyżyki na schemacie. Panie i Panowie: kończę pierwszą stronę w dwa wieczory. Tadam!
Ale! Oczywiście: BŁĄD! Moja mądra głowa biorąc się za konia w drugi wieczór, źle policzyła miejsce, w którym powinna zacząć haftować. I takim oto cudem, część konia została wyhaftowana nie w tym miejscu co trzeba, czyli przesunęłam część grzywy o dwa miejsca w prawo. I co tu zrobić? Siedziałam i główkowałam. No i wyszło mi, że jak tak zostawię, to koń w efekcie wyjdzie przecież krzywo i pokracznie. Więc, cóż było zrobić? Trzeba było pruć.
Wyprułam. Załamałam ręce. Trzeci wieczór poświęciłam na nadgonienie tego, co musiałam wypruć. Jest źle. Z koniem się nie dogaduję (a przecież prawdzie, żywe konie kocham). Co zrobić? Z chęcią bym rzuciła haft w kąt. Ale koń się sam nie dokończy, nie oprawi i nie wręczy się w podzięce za dobre serce. Więc, trzeba znów wziąć konia na tamborek i stawiać kolejne krzyżyki. Mam nadzieję, że to już ostatni błąd. Mam nadzieję, ze kolejne kilkanaście stron poleci szybko, bezbłędnie.

Tak było ostatnio

Obecnie



Gdyby nie błąd, już byłoby zdecydowanie więcej. A tak. Nie po drodze nam. Zdecydowanie nie nie po drodze.
***
W ogóle chciałabym Wam podziękować za doping, za miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy. Szczególnie, że z Koniem jest, jak jest. Dziękuję za doping i wiarę. Dziękuję też za cierpliwość co do mojej monotematyczności nie tylko haftów (Afrykanka, Koń), ale również co do monotematyczności czarnej kanwy. Przyznaję: to przypadek, że oba hafty są na czarnej kanwie, co do której się przekonałam. Nie stwarza mi już problemów, tak jak na początku. W każdym razie, dziękuję Wam za to, że jesteście.
***
Poza tym zapraszam Was również do przyłączenia się do zabaw i do świętowania zarówno pierwszej rocznicy bloga Hafciarki, jak i siódmej rocznicy bloga Raeszki. Banerki zabaw w pasku bocznym, a Dziewczynom jeszcze raz: wiele lat blogowania i haftowania życzę :) 

wtorek, 19 kwietnia 2016

African Lady (5)

Witajcie po dłuższej przerwie! 
Nie było mnie, ponieważ nie miałam czasu na haftowanie. Wiadomo: codzienność czasami nie sprzyja do złapania za igły - za mało godzin w dobie. Niemniej jednak coś tam dłubałam. Konia nawet nie ruszyłam. Za to postawiłam kilka krzyżyków w Afrykance. Oh, to jest cudowny haft, a ja się nie mogę doczekać, aż ją zobaczę! Na razie nadal dłubię kaptur i nie zapowiada się, że w tym roku  ją zobaczę całą. Ale! Wszystko w swoim czasie. Póki co zaczęły pojawiać się inne kolory niż niebieski i czerwony, co dodaje już charakteru haftowi. Nie spodziewałam się, że te kolory są takie soczyste i wyraziste, a ten pomarańcz, który się pojawił naprawdę mnie zaskoczył. Wynikać to może też z faktu, że na czarnej kanwie inaczej wyglądają kolory. W każdym razie dwie strony mam za mną, kaptur za niedługo pojawi się prawie w całej odsłonie (a przynajmniej mam takową nadzieję). Oto postępy:

Jakiś czas temu
Obecnie 


Za mną już dwie strony całe, chyba już widać. Kaptur nabiera wyrazu. Jednakże, znów będę musiała odłożyć Afrykankę i wziąć się za konia. Toż to minęła już połowa kwietnia. Czas się kopać po tyłku i stawiać krzyżyki w nowo-starym koniu :) A Was pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa czasu, energii i weny do stawiania krzyżyków :)

sobota, 9 kwietnia 2016

Nowy start - koń 2.0 (1)

Nie dałam rady na to patrzeć. No po prostu nie mogłam, nie chciałam. Tym krzyżykom było zdecydowanie za ciasno. Zrobił się z nich w niektórych miejscach dosłownie: zmechacony dywan. Co więcej, niektóre nitki "popękały" i z krzyżyków, zostały półkrzyżyki. Dlatego stwierdziłam: nie może być tak byle jak, tak brzydko i nieładnie. Odcięłam wyhaftowane miejsce i wrzuciłam do kosza. Od nowa oznaczyłam dziesiątki na kanwie, i zaczęłam haftować tym razem jedną nitką, metodą parkowania. Na razie, jest trudno, bo nowa metoda nastręcza mi jeszcze nieco trudności - gdzie parkować, czy przeciągnąć, jak to zrobić. Tym bardziej, że jak już wspominałam (a raczej ciągle narzekałam) wzór to istna plątanina pojedynczych krzyżyków w odmiennych odcieniach. Niemniej jednak póki co, jestem zadowolona z tego, że wywaliłam tamtą część (choć szkoda mi zarówno muliny, jak i czasu poświęconego na wyhaftowanie trzech stron!). Krzyżyki wychodzą równo, nie cisną się i wyglądają o niebo lepiej aniżeli poprzednie. Różnica jest widoczna i zdecydowana. Oczywiście przez ten ruch mam mega opóźnienie! Do czerwca wzór ma być wyhaftowany i wręczony w prezencie, a ja już czuję w kościach, że chyba nie zdążę. Ale! Przynajmniej wzór będzie wyhaftowany starannie, krzyżyki równe, a ja się nie będę wstydzić, że dałam komuś w prezencie dziadostwo :)
Nowy postęp jest znikomy, gdyż generalnie nie mam czasu na haftowanie. Ale jakiś jest i to jest najważniejsze. Zatem koniec gadania, czas Wam pokazać konia w nowej, pierwszej-niepierwszej odsłonie: 





Dziękuję Wam za piękny doping i cierpliwość do monotematyczności. Teraz trzymajcie kciuki, żebym zdążyła z koniem-prezentem na czas :) 

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Koń (3)

Staję się monotematyczna - znowu koń. I to na dodatek niewielkie postępy w koniu. Jednakże za mną kolejna już strona, która dla mnie jest dużym krokiem naprzód. Od ostatniego posta nic się nie zmieniło: nie lubię go nadal. Jakoś bardzo źle mi się wyszywa ten wzór. Przekonać się do niego nie mogę w ogóle. I męczę ten haft okrutnie. I to o dziwo, nie chodzi o czarną kanwę. Sama czarna kanwa nie jest zła w wyszywaniu - normalnie się stawia krzyżyki, jak na innych kolorach. Nawet bym powiedziała, że lubię czarną kanwę. Przy Afrykance nie męczy mnie ani kanwa, ani wzór, ani kolory - wyszywa mi się ją super, a co więcej dość szybko, jak na moje marne tempo. A tutaj? Dręczę się, męczę, popłakuję nad każdym krzyżykiem, popiskuję. Ah! Niemniej jednak widać już ucho i trochę grzywki konia. Nie ma co gadać, sami zobaczcie:

Tak było ostatnio



Poza tym, mam mocne postanowienie: kolejna strona będzie parkowaniem robiona - może mi to pomoże zarówno w tempie haftu, jak i w jakości krzyżyków. Zauważyłam, że krzyżyki niezbyt piękne wychodzą. Myślę, że to po pierwsze, wina techniki wyszywania, czyli kolorami. Koń to straszny rozrzut kolorów: tu jeden krzyżyk, tam dwa - dlatego te krzyżyki nie zachwycają. Po drugie, jak tak sobie nad tym główkuję, to może być to również wina dwóch nitek, którymi wyszywam. Może powinnam wyszywać jedną? Sama już nie wiem. Teraz w sumie to i tak bez znaczenia. Jednak tak sobie dumam na przyszłość, że może jednak to powinna być pojedyncza nitka. W każdym razie, parkowanie - może ono pomoże. Póki co, to ostatni bastion nadziei, że tego konia można przyjemnie wyszywać. Na razie staram się jak najwięcej dowiedzieć się jeżeli chodzi o to parkowanie - podpatruję jak Wy to robicie, jakie są na to sposoby. No i teoria spoko, ale w praktyce nadal chyba będzie mi to ciężko ogarnąć. Ale! Będę dzielna, nie złamię się.
Uciekam wojować z codziennością :) Trzymajcie się ciepło i wiosennie :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...