Witajcie w ten pochmurny poniedziałek!
Gadałam i gadałam o tej Afrykance, że jest, że się robi, że w końcu pokażę. No i wreszcie jestem! Afrykanka umilała mi ostatnie dni ciąży. Bardzo wspaniale się ją robiło i dla mnie to jest cudo a nie haft! Naprawdę nie mogę się doczekać, aż ją skończę i zawiśnie na ścianie. Mój mąż również chodzi i co jakiś czas się pyta: "a tę Afrykankę, to kiedy skończysz?". Fakt, już dawno powinnam ją skończyć, wszak zaczęłam ją haftować w styczniu tamtego roku! Toż to prawie dwa lata zaraz będzie! Kiedy to minęło? No kiedy? Zawsze coś ważniejszego: a to Lancelot, a to sampler ślubny, a to teraz Hortensje dla Coricamo. A Afrykanka leży i się kurzy! No powiem Wam, że te prawie dwa lata to mnie zaskoczyły i teraz to się chyba zmobilizuję i ją skończę wreszcie! No niemniej jednak popatrzcie na tą cudowną afrykańską piękność:
![]() |
Tak było ostatnio |
Sesja jeszcze letnia, bo robiona przed samym porodem. Od tego czasu żaden krzyżyk nie przybył, więc stan jak najbardziej aktualny. Ah! Rozpływam się nad tym haftem za każdym razem, jak go widzę. Muszę ją skończyć jeszcze w tym roku, bo to przerosło moje wszelkie oczekiwania. Mam nadzieję, że mi się uda! Trzymajcie kciuki :)
***
Oczywiście kolejny raz dziękuję Wam za wszystkie gratulacje, życzenia, prezenty! Jesteście naprawdę niesamowite, a ilość dobra od Was płynąca jest dla mnie niezwykle cenna i wzruszająca! Dziękuję :*